Nowy dzień, nowe przemyślenia ;) Jak wiekszość z Was wie, jestem bezpośredni. Czasem aż za bardzo ;) Często mówię coś, przez co druga osoba plączę. Jednak myślę że wynika to z tego, ze ludzie nie cchą usłyszeć prawdy. Wola żyć w błogiej nieświadomości, że wszystko jest dobrze, że nie muszą nic zmieniać, bo i po co? W końcu wszystko jest w porządku. IMO ludzie to tchórze i sam nie jestem lepszy. Często wole usłyszeć coś delikatniej, owiniętego w bawełnę niż prosto w twarz. Bo tak najbardziej boli. Jednak ZAWSZE lepiej jest usłyszeć coś prosto z mostu niż później mieć złudzenia. Zatem, dążąc do konstruktywnej konkluzji, doceńcie to, że człowiek ma na tyle odwagi, by powiedzieć Wam coś, czego nie chcecie usłyszeć, bo może to pomóc. W innym wypadku ciąglę będziecie żyli bez swiadomości, niczym chory na raka nie wiedzący ile czasu mu zostało.
Papa Roach - Born With Nothing, Die With Everything
wtorek, 28 listopada 2006
poniedziałek, 27 listopada 2006
It's so nice to be happy ;)
Od rana dziś panuje mgła i z początkowo dałem sie jej trochę podporządkować i byłem apatyczny. Ale potem postanowiłem się sprzeciwić :) Ot, taka mała rebelia przeciw dołującej pogodzie ;) Nawet nie wiecie jak człowiekowi poprawia humor jak ktos się do niego uśmiechnie. Wszyscy narzekamy że nasz swiat jest szary, ponury, nudny. A odpowiedzcie sobie na pytanie - co tak naprawdę robię by było inaczej? Zamiast narzekać weźcie się do roboty. III zasada dynamiki Newtona sprawdza się tu doskonale. Jeśli my będziemy lepsi dla ludzi, to i ludzie będą lepsi dla nas. Naprawdę nie potrzeba wiele - czasem wystarczy uśmiech do dziewczyny z autobusu, miły tembr głosu dla sprzedawczyni w sklepie czy też pomoc z wniesieniem wnuczanego wózka naszej starszej sąsiadce. Te, wydawałoby się nieistotne szczególiki sprawiają, ze świat mimo tej poźno - jesiennej aury może być weselszy, cieplejszy, bardziej przytulny. Zatem ludzie - idźcie i uśmiechajcie się zamiast pieprzyć jak Wam niedobrze:)
James Blunt - Alright Tonight
James Blunt - Alright Tonight
niedziela, 26 listopada 2006
Positive Emotions ;)
No proszę, myslałem ze nie dam rady trzymać tego bloga...
a tu jednak ;) już kolejna notka co dzień ;] Dziś pracowałem do wieczora, ale jak ktoś pomysli ze nic się nie działo to jest w błędzie ;) W pracy mała afera, ale wszyskto sie jakos ułożyło... ehh niektórzy ludzie to mają nasrane we łbach. No nic i tak wszyscy jesteśmy czarni ;)
I to by było na tyle dziś, na ciekawe przemyslenia nie mam siły ;]
Zastanawia mnie jednak jedna sprawa - gust ;]
Jak to jest, że na ulicy zwracamy uwagę, na(podaje na moim rpzykładzie) blondynki, piegowate, chuderlawe, lekko naiwne z twarzy. A jak przychodzi co do czego to jak nikt inny od dłuższego czasu zawróciła mi w głowie dziewczyna, która na żadne z ww. cech nie moze odpowiedzieć twierdząco w stosunku do swojej osoby. Przecież wiele wokół mnie jest dziewczyn które z punktu widzenia mojego gustu są ładniejsze. Więc dlaczego właśnie ona?
A moze wygląd nie jest taki ważny? Może to co kochamy jest w środu, a nie na zewnątrz?
Wcale sie nie zdziwie gdy ułożę sobie życie z krótkowłosą brunetką o ciemniejszej cerze i wybitnie niefiligramowych gabarytach ;) Ot, taki mały prztyczek od losu ;]
Ktoś mądry powiedział że marzymy o ideałach, a kochamy zwykłych ludzi. Nie chciałbym dzielić życia z wenus będącą obiektem porządania wszystkich moich kolegów, a której bym nie kochał. Wolałbym zestarzeć się u boku zwykłej, niepozornej kobiety którą obdarzę prawdziwym uczuciem...
a tu jednak ;) już kolejna notka co dzień ;] Dziś pracowałem do wieczora, ale jak ktoś pomysli ze nic się nie działo to jest w błędzie ;) W pracy mała afera, ale wszyskto sie jakos ułożyło... ehh niektórzy ludzie to mają nasrane we łbach. No nic i tak wszyscy jesteśmy czarni ;)
I to by było na tyle dziś, na ciekawe przemyslenia nie mam siły ;]
Zastanawia mnie jednak jedna sprawa - gust ;]
Jak to jest, że na ulicy zwracamy uwagę, na(podaje na moim rpzykładzie) blondynki, piegowate, chuderlawe, lekko naiwne z twarzy. A jak przychodzi co do czego to jak nikt inny od dłuższego czasu zawróciła mi w głowie dziewczyna, która na żadne z ww. cech nie moze odpowiedzieć twierdząco w stosunku do swojej osoby. Przecież wiele wokół mnie jest dziewczyn które z punktu widzenia mojego gustu są ładniejsze. Więc dlaczego właśnie ona?
A moze wygląd nie jest taki ważny? Może to co kochamy jest w środu, a nie na zewnątrz?
Wcale sie nie zdziwie gdy ułożę sobie życie z krótkowłosą brunetką o ciemniejszej cerze i wybitnie niefiligramowych gabarytach ;) Ot, taki mały prztyczek od losu ;]
Ktoś mądry powiedział że marzymy o ideałach, a kochamy zwykłych ludzi. Nie chciałbym dzielić życia z wenus będącą obiektem porządania wszystkich moich kolegów, a której bym nie kochał. Wolałbym zestarzeć się u boku zwykłej, niepozornej kobiety którą obdarzę prawdziwym uczuciem...
Piękny umysł...
To chyba jedyna korzyść z żałoby narodowej dla mnie. Miałem okazję wreszcie obbejrzeć "Piekny umysł"... nareszcie rozumiem czemu filmem tym tyle osób się zachwyca. Nie ważny jest tu perfekcyjny montarz, dźwięk i scenografia. Filmowi temu bliżej jest do teatru aniżeli czysto hollywoodzkiej produkcji. Liczą się tu dialogi i gra aktorska, pozostajaca na najwyższym poziomie. Ale nie o tym chciałem napisać, bo temu filmowi nie da się wystawić oceny...Najlepszym świadcetwem tego dzieła są raczej przemyslenia, które on wywołuje. Zazdroszczę panu Nashowi szczęścia, jakiego doświadczył w życiu. Największego szczęścia jakiego może doświadczyć człowiek. Miłości aż po grób. Miłości prawdziwej, bezinteresownej, upartej, wiecznej. Miłości która się nie poddaje, nie szuka poklasku, takiej która nie ginie gdy jest jej trudno, ie odchodzi, gdy rozsądek nakazuje odejść. Takiej, dla której warto żyć. To nie jest film o chorobie Johna Nasha czy też o jego osiągnięciach. To film o miłości.
sobota, 25 listopada 2006
Zamiast realizować się w miłości, realizuję się w pracy ;)
Dzis dla odmiany mam całkiem dobry humor:) Przeszło mi juz troche wczorajsze wkurzenie, głównie za sprawą bliskich mi osób. Szczególne podziękowania dla pań Ż, E i B, które raczyły mnie wysłuchac i słuzyć radą ;) Cóż, nie udało się, to trzeba podnieść się z ziemi i iść dlaej. Może kiedyś? Anyway, przynajmniej będe myślał tylko o nauce do matury ;) Za to bardzo fajnie było dziś w pracy ;] Pierka wyraźnie mnie polubiła przez co praca na kuchhni stała się bardzo przyjemna ;) Dziś zostałem relegowany do stanowiska kierownika kuchni więc specjalnie nie musiałem się narobić bo tylko poganiałem resztę ;) no i dostałem premię ;)
Powoli godzę się z celibatem do maja ;]
Gentleman - Intoxication
Powoli godzę się z celibatem do maja ;]
Gentleman - Intoxication
piątek, 24 listopada 2006
Zjebałem...przyznaje się do tego że zjebałem....
To moja wina i doskonale to wiem...
źle zrobiłem ale cóż....czasu nie da się odwrócić...
Dzisiejsza notka pisana kilka godzin temu byłaby stekiem bzdur, uzalania się nad sobą, światem, jego niesprawiedliwością...
Ale pewna osoba uswiadomiła mi dziś, ze nie udało sie nie dlatego że za mało chciałem.
Tylko dlatego ze chciałem aż za bardzo...
Zachowywałem się jak wymoczek, nie byłem męski, byłem na każde jej skinienie, zawołanie.
Dlaczego taki jestem?
Dlaczego gdy zaczyna mi zależeć zachowuję się jak idiota?
Dlaczego nie potrafię być prawdziwy, taki jaki jestem naprawdę?
Tylko chce odgrywać rolę niepoprawnego romantyka bez własnego zdania tylko ze strachu, by jej nie stracić...
Krytykuję swoich kolegów, że tak się zachowują,a, o ironio, sam byłem taki sam.
Drobna rózncia polega na tym, ze ich dziewczynom to pasuje,oczekują od faceta by był taką trochę "ciepłą kluchą"(bez urazy dla nikogo)
A moja Kasia chciała mieć FACETA z krwi i kości, który byłby stanowczy, pewny siebie, zadziorny, wiedzący czego chce.
Który byłby, romantycnzy, a jednocześnie twardy... Nie potrafiłem utrzymać tej cienkiej granicy...
Faceta, który byłby twardym, ale mimo wszystko komfortowym oparciem a nie mięciutka poduszeczką.
Tyle na dziś...
PS. Najgorsze jest to, że zrozumiałem to dopiero teraz, gdy jest już za późno.
Posypią się zapewne głosy, znajdziesz inną.
Rzecz w tym że ja nie chce innej
A róża była gwoździem do trumny.
To moja wina i doskonale to wiem...
źle zrobiłem ale cóż....czasu nie da się odwrócić...
Dzisiejsza notka pisana kilka godzin temu byłaby stekiem bzdur, uzalania się nad sobą, światem, jego niesprawiedliwością...
Ale pewna osoba uswiadomiła mi dziś, ze nie udało sie nie dlatego że za mało chciałem.
Tylko dlatego ze chciałem aż za bardzo...
Zachowywałem się jak wymoczek, nie byłem męski, byłem na każde jej skinienie, zawołanie.
Dlaczego taki jestem?
Dlaczego gdy zaczyna mi zależeć zachowuję się jak idiota?
Dlaczego nie potrafię być prawdziwy, taki jaki jestem naprawdę?
Tylko chce odgrywać rolę niepoprawnego romantyka bez własnego zdania tylko ze strachu, by jej nie stracić...
Krytykuję swoich kolegów, że tak się zachowują,a, o ironio, sam byłem taki sam.
Drobna rózncia polega na tym, ze ich dziewczynom to pasuje,oczekują od faceta by był taką trochę "ciepłą kluchą"(bez urazy dla nikogo)
A moja Kasia chciała mieć FACETA z krwi i kości, który byłby stanowczy, pewny siebie, zadziorny, wiedzący czego chce.
Który byłby, romantycnzy, a jednocześnie twardy... Nie potrafiłem utrzymać tej cienkiej granicy...
Faceta, który byłby twardym, ale mimo wszystko komfortowym oparciem a nie mięciutka poduszeczką.
Tyle na dziś...
PS. Najgorsze jest to, że zrozumiałem to dopiero teraz, gdy jest już za późno.
Posypią się zapewne głosy, znajdziesz inną.
Rzecz w tym że ja nie chce innej
A róża była gwoździem do trumny.
czwartek, 23 listopada 2006
Może to ze mną jest coś nie tak?
No cóż, dopiero teraz pisze pierwsżą sensowną(w miare) notke na bloga...bo tak, nie chciało mi się wcześniej.
Ale do rzeczy. Nie mam zamiaru się tu użalać nad sobą że jestem beznadziejny itd, bo to nie oto chodzi. W szkole w sumie mi się układa w miare, ale matura za pasem. Cóz jeszcze się nie będę tym martwił.
Za to jak wtajemniczeni wiedza od jakiegoś czasu głowę zaprząta mi pewna dziewczyna...
Sam już nie wiem czy jej zależy...czasem jest bosko, a tak jak wczoraj chciałem się umówić i nic....cisza... do dziś nie otrzymałem odpowiedzi... Do skutku nie doszło spotkanie w środę i coś się chyba rpzez to popsuło... Nie wiem, czy jest źle, ale musiałem to dziś naskrobać ;]
Zastanawiam się czy problem nie leży we mnie.... moze ja po prostu za mało chce? Może wciąż żyje rpzeszłością? Może nie potrafię się w całości zaangażować? Nie wiem...
Godsmack - Livin in Sin
Ale do rzeczy. Nie mam zamiaru się tu użalać nad sobą że jestem beznadziejny itd, bo to nie oto chodzi. W szkole w sumie mi się układa w miare, ale matura za pasem. Cóz jeszcze się nie będę tym martwił.
Za to jak wtajemniczeni wiedza od jakiegoś czasu głowę zaprząta mi pewna dziewczyna...
Sam już nie wiem czy jej zależy...czasem jest bosko, a tak jak wczoraj chciałem się umówić i nic....cisza... do dziś nie otrzymałem odpowiedzi... Do skutku nie doszło spotkanie w środę i coś się chyba rpzez to popsuło... Nie wiem, czy jest źle, ale musiałem to dziś naskrobać ;]
Zastanawiam się czy problem nie leży we mnie.... moze ja po prostu za mało chce? Może wciąż żyje rpzeszłością? Może nie potrafię się w całości zaangażować? Nie wiem...
Godsmack - Livin in Sin
Subskrybuj:
Posty (Atom)